poniedziałek, 5 października 2009

Tatry Wysokie

to było już parę tygodni temu ale nie poddaję się i nadrabiam zaległości. na zdjęciach pozostał ślad tego ogromu i przestrzeni..
zaczęliśmy od nocy w schronisku Dolina Roztoki. droga na Morskie Oko była w remoncie i bez przejścia, o czym dowiedzieliśmy się dopiero przy granicy parku. błyskawiczna zmiana planów spowodowała kolejnego dnia, że wybraliśmy się przez Dolinę Pięciu Stawów i Zawrat aż do Murowańca, a stamtąd, jeszcze tego samego dnia, do Zakopanego. jakieś 13 godzin na nogach, z plecakiem. przeżycie niepowtarzalne a dzień wydłużył się do około 2-3, tak nam się wydawało.

i teraz parę ważnych informacji:
- schronisko Dolina Roztoki jest bardzo w porządku ale herbatę polecam zabrać swoją i kupować od nich tylko wrzątek
- na przełęcz Zawrat polecam wybierać się bez obciążeń. mój plecak i nieumiejętność korzystania z łańcuchów spowodowała, że spędziłam tam nie 1,5 tylko 3 godziny! już znam swoje możliwości :) ale nie polecam testować ich tak niespodziewanie i wręcz brutalnie!
- niniejszym oficjalnie bojkotuję schronisko Murowaniec. strażacy wymyślili sobie, że w tym jedynym murowanym schronisku, z powodu ryzyka pożaru (sic!) nie wolno nocować podróżników na podłodze, gdy w łóżkach już nie ma miejsc. jest to jedyne takie schronisko w Tatrach - w każdym innym, drewnianym oczywiście, nocami korytarze są zawalone karimatami i śpiworami i jakoś wszyscy żyją, a nawet jest cieplej. zatem: bojkot Murowańca!!!

a teraz opowieść..
chmury, góry, góry, chmury.... cienie i blaski razem i osobno, wszystko jednym!

spojrzenie w tył i widok, który wcale nie zaparł mi tchu w piersiach.. wręcz przeciwnie! co za głęboki i spokojny wdech!!! jest czym oddychać i jaka to radość! :)
i nastąpiło Oświecenie :)
"a droga wiedzie w przód i w przód, skąd się zaczęła, tuż za progiem" .... wiedzie mnie poprzez miękkie kłęby kosodrzewiny, pod szerokim niebem, na wysokiej skale...

Hipopotamek u progu złamania zakazu.. w końcu postanowił na nim trochę posiedzieć i poprzyglądać się majestatycznym górom. całą drogę taszczyłam go w plecaku a nawet parę razy zrzucałam na Zawracie.. na szczęście widok wody leczy szybko traumę ;)i oto radość moja nie mieści się w kadrze! bo miejsce jest tak piękne...
chmury, góry.. przestrzenie nie do opisania
twory Natury oraz ludzkiej Wyobraźni spotykają się w Niebie :)
i już po Zawracie...... odciski i ból ramion powoli się odzywają. pędzimy by zdążyć przed zachodem. niestety Murowaniec nas nie przyjmuje i po ciemku zmierzamy w paru osobowej grupie do Kuźnic. mieliśmy szczęście, że jedna osoba miała latarkę.

w nocy gwiazdy spoglądały we mnie a ja w gwiazdy. duchy Niedźwiedzi krążyły wokół, to było czuć. przemknęliśmy jak kozice po kamieniach w dół i ostatkiem sił wpakowaliśmy się z plecakami do busa. jeszcze chwila i czekał nas szczęśliwie znaleziony nocleg w Zakopanem. kolejny dzień to leniwe snucie się i oswajanie z zakwasami. i smak oscypków. na koniec akcent brutalno-humorystyczny:
powiem jedno: wycieczki takie jak ta są wyjątkowe. jeden pełny dzień w górach odczuliśmy z wielokrotnie większą intensywnością. zdawało nam się, że to parę dni. dzień w Zakopanem zakończyliśmy obejrzeniem sztuki "Na przełęczy" Witkiewicza. wiedzieliśmy dobrze o czym mowa, gdy wszyscy na scenie wzdychali na myśl o Zawracie...

1 komentarz: